OKB - Hubert Kukawa

Sylwetki naszych klubowiczów
Hubert Kukawa

Hubert Kukawa

Prezes Opalenickiego Klubu Biegacza
Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się dość dawno, był to w październiku 2013r podczas wyjazdów służbowych w delegację przyjaciel zaproponował abyśmy wolne popołudnia spożytkowali na jakiejś aktywności fizycznej.

Bieganie moją pasją, moim sposobem na wolny czas……

    Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się dość dawno, był to w październiku 2013r podczas wyjazdów służbowych w delegację przyjaciel zaproponował abyśmy wolne popołudnia spożytkowali na jakiejś aktywności fizycznej, choć w pierwszej chwili pomysł jak dla mnie był bardzo szalony, ponieważ od zakończenia szkoły podstawowej a było to już prawie piętnaście lat jedyną moją aktywnością było przełanczanie pilotem kanałów w telewizji czy też klikanie na klawiaturze komputera, co sprawiło, iż moja waga ostro poszybowała do góry, warząc już prawie 100 kilogramów każda aktywność była tylko w sferze marzeń, choć przyznam, iż moja otyłość już powoli zaczęła mi dokuczać, ale nie zdawałem sobie sprawy, że jest tak spora, pierwszą propozycją jak padła była piłka nożna, ponieważ w Hotelu, w którym mieszkaliśmy były inne osoby, które również były zainteresowane rozgrywkami, lecz w październiku szybko zapadał zmrok a okoliczne sale były już zarezerwowane pomysł upadł po pierwszych rozgrywkach, które odbyły się o północy. Kolejną propozycją było abyśmy popołudniami jeździli do oddalonego od naszego hotelu Starogardu Gdańskiego, ponieważ był tam stadion, który posiadał oświetloną bieżnie i można było z niej korzystać o dowolnej porze. Pewnego popołudnia wybraliśmy się w grupie czteroosobowej jak przypadło na amatorów dzień prędzej poczytaliśmy w necie, co powinno się robić przed startem biegu (w tamtym czasie to dla naszej całej czwórki to były jakieś, dziwadztwa, aby przeprowadzić rozgrzewkę w postaci gimnastyki), po 10 minutowej rozgrzewce stanęliśmy na linii startu i ruszyliśmy w zwykłych adidasach z cienką podeszwo zaczęliśmy sunąć po bieżni, dziś przyznać muszę, iż wtedy każdy krok na tym wówczas 400 metrowym dystansie był utrapieniem w pocie czoła i z myślą, kiedy się ta mordęga zakończy dotarliśmy na linie mety zziajani zdyszani zrobiliśmy to przebiegliśmy dystans 400m z uśmiechami na ustach Postanowiliśmy to powtórzyć, ale sił nie było na kolejne okrążenie pryśliśmy do marszu i tak pokonaliśmy kolejne okrążenie po wszystkim byliśmy tak zmęczeni jak byśmy cały dzień ciężko pracowali przy rąbaniu drzewa. Wtedy Niewinem, co mi się bardziej spodobało ten bieg połączony z marszem czy czas, który spędziliśmy w wesołym towarzystwie, postawiliśmy sobie wtedy cel, iż będziemy tu przyjeżdżać codziennie, aby w miłym towarzystwie przemijały dni w rozłące od najbliższych. Mijały dni a my jak postanowiliśmy codziennie popołudniami przyjeżdżaliśmy na stadion i łączyliśmy spacer z bieganiem po bieżni po kilku dniach staraliśmy się sobie podnosić poprzeczkę w postaci ilości pokonywania okrążeń bez spaceru i jaka była to już frajda, kiedy potrafiliśmy przebiec 4 okrążenia bez przystanku. Po dwóch tygodniach tak mi to weszło w krew, że postanowiłem nabyć pierwsze buty owszem były to jedne z tańszych i kupione bez większego rozeznania, bo nie zakładałem, iż ta moja przygoda będzie trwać dłużej jak do świąt Bożego Narodzenia, ale ważne dla mnie w tym momencie było, aby buty były wygodne, tak mijały nam tygodnie aż do pierwszego miesiąca, gdy po powrocie do domu oznajmiłem małżonce, iż idę pobiegać po swoim terenie a że mieszkam zdała od miasta lasów w, koło co niemiara wybór trasy był bardzo trudny, bo co ludzie powiedzą jak zobaczą takiego „Grubaska” jak biega, postanowiłem się zbytnio nie przejmować i wyposażony już aplikację w telefonie komórkowym która odmierzała dystans, wybrałem się do lasu gdzie po przebiegnięciu półtora kilometra postanowiłem wracać, zajęło mi to jak dobrze pamiętam jakieś 20 minut, ale tak mi się to spodobało, iż na następny dzień wybrałem się ponownie w tą samą trasę. Mijały tygodnie, zbliżały się święta a ja nadal biegałem dzień za dniem, po pracy był stadion a jak wracałem do domu moja trzykilometrowa trasa, i tak dotrwałem do świąt i końca pracy w delegacji pomyślałem sobie, iż będzie to mój koniec z bieganiem, ale jak dziś mogę powiedzieć myliłem się i to strasznie, bieganie tak weszło mi w krew, iż całą zimę dzień przy dniu biegałem moją trzykilometrową trasę.
 Gdy nastała wiosna a ja trwałem nadal w moim bieganiu postanowiłem kupić pierwsze profesjonalne obuwie, ponieważ stare były już tak zużyte, że zaczęły mi doskwierać bóle w kolanach i piszczelach, wybrałem się do sklepu sportowego, aby ktoś mi doradził i polecił jakiś sprzęt, podczas rozmowy ze sprzedawcą dowiedziałem się tylu ciekawych rzeczy o bieganiu, zdrowiu, samopoczuciu i różnego typu imprezach sportowych, co zaszczepiło we mnie jeszcze większą chęć pokonywania kolejnych kilometrów a kilogramy wagi spadały z miesiąca na miesiąc a zadowolenie z tego było coraz większe, z tygodnia na tydzień wydłużałem swe treningi aż do kwietnia, kiedy postanowiłem wystartować w pierwszych zawodach, zacząłem szukać w Internecie gdzie w mojej okolicy organizowane są imprezy biegowe i znalazłem w nie dalekiej odległości dwa biegi, które miały się odbyć w niedalekiej przyszłości były to majowy bieg w Bolewicach i czerwcowy w Grodzisku Słowak, do pierwszego z nich już byłem przygotowany, ponieważ rozgrywany był na dystansie dziesięciu kilometrów, ale ten drugi okazał się wyzwaniem, ponieważ był to półmaraton (21,1km) nigdy prędzej nie pokonałem więcej jak 12km a tu dystans prawie dwa razy dłuższy, ale postanowiłem zarejestrować się na oba raz się przecież żyje pomyślałem, przygotowania przebiegały bez najmniejszych zarzutów dokładając sobie kolejnych kilometrów podczas treningów. W szybkim czasie dotrwałem do dnia pierwszego startu w Bolewicach, na który wybraliśmy się całą rodziną, po przyjeździe na miejsce, gdy ujrzałem grono prawie stuosobowe wysportowane, szczupłe spojrzałem na siebie z żalem ja gość z brzuszkiem, co ja tu robię przecież będę ostatni, wstyd przed całą rodzinąJale mówi się trudno, co ma być to będzie wystartowałem biegnąc próbowałem, choć trochę dotrzymać kroku innym zawodnikom okazało się w tedy, że nie jest aż tak źle jak się spodziewałem ostatni nie byłem, dla mojego szczęścia podczas tej edycji biegu organizatorzy dali ogromną plamę, ponieważ popełnili błąd w wytyczaniu trasy zamiast dziesięciokilometrowej trasy była ośmiokilometrowa dodatkowo Firma, która prowadziła pomiar czasu nie włączyła stoperów i nie przeprowadziła pomiaru, jedno, co utkwiło w mej pamięci był finisz z moimi dziećmi wbiegliśmy na metę i nie byłem ostatni to mnie bardzo zmotywowało do dalszej pracy i przygotowań do półmaratonu.
               Nadszedł sądny dzień startu w grodziskim pól maratonie, na który również wybraliśmy się z żoną i dziećmi, temperatura z minuty na minutę w tym dniu wzrastała, ale nie mam na myśli tej w organizmie, lecz tej z nieba jak się okazało był to najgorętszy półmaraton w 11 letniej historii temperatura wtedy wzrosła do 34-stopni, trasa była podzielona na dwie pętle ulicami miasta po mimo solidnego przygotowania wynik, jaki uzyskałem na mecie nie był satysfakcjonujący, ponieważ przegrałem w tym dniu z pogodą, która pozwoliła mi nabiegać 2 godziny 25 minut, ale ten start zaszczepił już na stałe moją pasje do biegania tam spotkałem tyle wspaniałych osób, które bezinteresownie podawały wodę na trasie, które zagrzewały do walki z samym sobą.
               Kolejne miesiące upływały w moim bieganiu były kolejne starty, poznawanie kolejnych osób, które również pasjonowały się w bieganiu kolejne cele, motywacja i mogę już to dziś powiedzieć przyszła moja piąta miłość zaraz po Małżonce i dzieciach, która wzrastała wraz z kolejnymi treningami. Przyszła pora, w której moja ambicja biegowa wzrastała, pora, w której zacząłem stawiać swoje cele biegowe, pora, w której rozpocząłem swe świętowanie urodzin z moim mottem na ustach „ile wiosen na karku, tyle kilometrów w …….” Przebiegłem swoje pierwsze urodziny dystans 31 km. Pod koniec pierwszego roku postanowiłem również wstąpić do lokalnego klubu biegowego, którego członków często spotykałem podczas zawodów, wyróżniali się już na pierwszy rzut oka swymi fioletowymi koszulkami i tym, że na ostatnich często metrach mnie wyprzedzali i mogłem tylko odczytać ich nazwę oczywiście chodzi tu o Opalenicki Klub Biegacza. Poznałem wtedy silną grupę ludzi, których połączyła wspólna pasja, jaką było bieganie od samego początku przypadli mi do gustu, ponieważ tam nikt niczego nie nakazywał a każdy z nich z ogromną radością opowiadał jak bieganie pozytywnie wpłynęło na ich życie, wtedy również rozpoczęły się wspólne wyjazdy na zawody oraz wspólne spotkania podczas Niedzielnego „Bieganka na Śniadanko”.
               Gdy forma rosła z zawodów na zawody stawiałem się coraz lepszy w głowie zaczął świtać kolejny pomysł, jako ukoronowanie ciężkiej pracy włożonej w setki godzin treningów w pokonywaniu kolejnych kilometrów. Pomysł mój był prosty, aby na wiosnę 2015 r pokonać królewski dystans już sama długość 42 kilometrów przyprawiała mnie o gęsia skórę, ale co tam dla odważnych świat należy, decyzja już zapadła nie ma odwrotu pozostało tylko wybrać miejsce na swój debiut, podczas wielu rozmów z biegaczami podjąłem decyzje, iż wystartuje w Warszawie podczas Orlen Warsaw Marathon, na który wybrałem się z najwspanialszym kibicem moją małżonką, trasa przebiegała ulicami stolicy przez najciekawsze zakątki, dystans maratonu nauczył mnie pokory i cierpliwości do samego siebie i nauczył mnie, iż cel, który zakładamy przed startem możemy dopiero potwierdzać po 35 kilometrze, dystans, na którym nic nie Jest pewnego i że wszystko może się wydarzyć były ból, cierpienie a później łzy szczęścia, które wspominam do dnia dzisiejszego.
              Moje bieganie, które już na stale zagościło w moim życiu pozwoliło mi spojrzeć na świat z innej perspektywy, nie tylko praca dom praca, lecz cel, do którego dążymy z uśmiechem na ustach, po maratonie przyszedł czas wraz z przyjaciółmi z OKB na organizacje pierwszych zawodów biegowych w Sielinku, naszego klubowego „Nocnego biegu Świętojańskiego”, którego zorganizowaliśmy z prawdziwą pasją, którego popularność wzrasta z roku na rok, przyszła pora na kolejne starty kolejne rekordy życiowe kolejne cele, kolejne zwariowane, jakim było zdobycie, jako pierwszy z zawodników, OKB Korony Maratonów Polskich, aby ją zdobyć należało w ciągu dwóch lat pokonać pięć najbardziej prestiżowych Maratonów w kraju (Dębno, Kraków, Wrocław, Warszawa, Poznań) ja postawiłem sobie wysoko poprzeczkę i pokonałem ja wszystkie w 6 miesięcy.
               Dziś za sobą mam już udział w 70 imprezach biegowych, kilka zdobytych pucharów i ochotę na start w kolejnych szalonych przedsięwzięciach wraz z moimi przyjaciółmi z OKB, w kolejnych wyzwaniach, w kolejnych próbach pokonania coraz to dłuższego dystansu, a każda poprawa wyniku na danym dystansie dodaje kolejną porcje pozytywnej energii i kopa do dalszej pracy.